Niestety z doświadczenia wiemy, że chociaż takie działanie może przynieść chwilową ulgę, to nie prowadzi do rozwiązania problemu, czy zmniejszenia trudu bądź bólu, z którym i tak przyjdzie nam się zmierzyć później. Kiedy ze strachu przed dentystą zostawimy w zębie małą dziurkę, to ona raczej nie zniknie z czasem, lecz rozszerzy się tak, że będzie nie tylko powodować coraz większy ból, ale też może grozić utratą całego zęba.
Łatwo się mówi i pisze, ale i tak robimy swoje. Nieprawdaż ? Niechęć przed chwilowym trudem jest wystarczająco silnym bodźcem, aby ów trud odłożyć w czasie. Ale…
…Małżeństwo, w którym coś zaczyna się psuć, podobne jest do takiego zęba z małą dziurką, którą ignoruje się ze strachu przed dentystą/terapeutą. Pary często marnują czas, kiedy problem jest jeszcze stosunkowo niewielki. Na terapię par przychodzimy niestety często już w stanie agonalnym, kiedy praca nad odbudową związku jest już wysoce utrudniona, aczkolwiek nie niemożliwa.
Dlaczego tak się dzieje? Jedną z najważniejszych przyczyn takiego błędnego postępowania jest fakt, że często mylimy ból z prawdziwym problemem. Musimy uświadomić sobie, że ból nie jest zasadniczym problemem a jedynie sygnałem problemu- to czerwona lampka, która mówi nam, że powoli dzieje się naprawdę coś złego i trzeba działać. Im większy więc problem- tym silniejszy ból (ostrzejszy sygnał). Zamiast zastanowić się, dlaczego włączyła się nam czerwona lampka (ból), na siłę próbujemy ją wyłączyć. Zamiast od razu (czyli w najlepszym momencie), kiedy czujemy, że coś jest nie tak szukać pomocy specjalisty, próbujemy sobie radzić samemu na rozmaite, przeważnie nieskuteczne sposoby, tracąc jednocześnie cenny czas.
Jednym z najbardziej popularnych sposobów „radzenia sobie” w takiej sytuacji jest szukanie środków uśmierzających ból. W małżeństwie może to być cokolwiek, co przynosi chwilową ulgę: alkohol, zabawy, ucieczka w pracoholizm, przesadne oddawanie się swojemu hobby, poszukiwanie alternatywy- nowego partnera. Jednak tak jak w przypadku bólu zęba, tak też w rozkładzie małżeństwa środki przeciwbólowe jedynie maskują problem, który wciąż narasta. Z czasem zresztą może się okazać, że one same mają poważne skutki uboczne i zamiast rozwiązywać problem, stwarzają nowe. Przykład z brzegu- alkohol. Czy złagodzi cierpienie ? Na chwilę zapewne tak. Czy rozwiąże problem ? Zapewne nie, nadto do problemu małżeńskiego, który był na początku (a który może nie był tak wielki, jak mogło się wydawać)- powstaje kolejny, poważny problem alkoholizmu.
Inną równie popularną i równie nieskuteczną metodą radzenia sobie na własną rękę z problemem jest zaklinanie rzeczywistości, na przykład przez wmawianie sobie, że „przecież nie jest tak źle”, „to samo minie” czy „nie warto się jeszcze tym przejmować”. Wiemy jednak, że takie „zaklęcia” nie działają na rzeczywistość. Przez nie raczej tylko uczymy się „żyć na pół gwizdka”, męczyć się ciągle z sytuacją, która nam nie odpowiada, zamiast szukać prawdziwych rozwiązań.
Czasem, co gorsza decydujemy się na życie obok siebie. Mówimy, że w końcu nie ma tragedii, inni mają gorzej. To drobnostka, dam sobie radę. Przepraszam, ale zapytam: I jak ? Udało się ? Niestety znam odpowiedź. Sam/a sobie nie poradzisz.
Pamiętaj, że czekanie jest tylko nieudolną protezą. Służy odłożeniu problemu na później. A później nie będzie lepiej…
Nie daj się skusić perspektywą łatwiejszej i nierozwiązującej Twojego problemu pokusie. Jej atrakcyjność polega na tym, że jest pod ręką i nie wymaga trudu. Pokusa ta ma jednak twarz przebiegłego oszusta, który macha Ci przed oczami złotym cukierkiem jednak z gorzkim nadzieniem, którego smak wyczujesz dopiero niestety wówczas, kiedy może być już za późno.
Z reguły w życiu jest tak, że wszystko, co łatwe i niewymagające wysiłku bywa zwodnicze.
Nie czekaj zatem, działaj póki czas.